artur_prod
moderator
Dołączył: 29 Kwi 2007
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Pon 0:12, 30 Kwi 2007 Temat postu: Kto to - "jedenaście" |
|
|
Kto to
"jedenaście"
[link widoczny dla zalogowanych]
3,5 / 5
W czasach, kiedy Jon Bon Jovi był dla mnie bóstwem a Mike Patton świrem, nowa płyta Kasi Wilk z zespołem, zrobiłaby na mnie wrażenie co najmniej pozytywnie. Należy jednak wspomnieć, że miałem wtedy 10 lat i intelektualnie oraz emocjonalnie zadowalałem się taką duchową strawą. Nie będę jednak wypowiadał się o tej płycie z perspektywy własnego gustu, bo jako domniemany recenzent, powinienem się silić na obiektywizm i ocenić to dzieło w kategoriach w miarę możliwości, uniwersalnych. Zważywszy na fakt, że płyta mi się nie podoba i uważam, że tego typu dzieła przyczyniają się do zahamowania rozwoju muzyki, będzie to jednak trudne zadanie.
Kasia Wilk jest wokalistką bez wątpienia bardzo dobrą. Chodzi mi oczywiście o umiejętności panowania nad swoim głosem oraz przenoszenia emocji, które, choć płytkie, mają w tej muzyce swoje miejsce. Dodatkowo, w towarzystwie tak wyśmienitych muzyków, całość wypada naprawdę tak, że nie można się tutaj przyczepić do czegokolwiek. Jest to nienaganna produkcja (studyjnie, na światowym poziomie) naszpikowana słodyczą dla uszu do granic możliwości. Mamy tu do czynienia z prostym rockiem zagranym według szkoły i osadzonym w ramach, z których zespół delikatnie wychyla się tylko za pomocą studyjnych smaczków, których na płycie jest mnóstwo oraz sporadycznie, obniżonego strojenia gitar. Każdy utwór jest potencjalnym przebojem a każdy dźwięk brzmi dokładnie tak, jak można by się tego spodziewać.
Pozostaje tylko pytanie, czy potrzebujemy takich płyt. Czy naprawdę muzycy o takim warsztacie nie są w stanie wymyślić nic, co posunie nas choć o milimetr do przodu? Mój zarzut jest prosty – tego typu recenzje zawsze będą konsekwencją traktowania muzyki jako rzemiosło, zawód, źródło dochodów a nie dziedzinę sztuki. Zarzut ten jest o tyle poważny, o ile zdemaskowane zostały umiejętności twórców, które pozwoliłyby na granie każdego rodzaju muzyki, a jednak nie szły w parze z pomysłowością. Wyjątkiem w tej kwestii jest tylko i wyłącznie ostatni utwór „Cena moich łez” i bynajmniej nie dlatego, że jest nieco cięższy. Łamie on po prostu opisane wyżej schematy, choć nie jest to rewolucja.
POLECAM: Fanom Łez, Milczenia Owiec, festynowego piwa w plastikowym kuflu oraz tym, którzy mając ochotę na coś słodkiego, połykają cały tort w godzinę.
NIE POLECAM: Fanom muzyki, która ma faktycznie coś wspólnego ze sztuką.
artur prod
Post został pochwalony 0 razy |
|